Tak rodziła się legenda Jana Rulewskiego

Przedrukowano z biuletynu Urzędu Miasta Bydgoszczy “Bydgoszcz Informuje”  nr 35, 15 – 28/11/2023 za zgodą wydawcy.

Tak rodziła się legenda Jana Rulewskiego
4 sierpnia 1965 – chłopak ze Szwederowa, dezerter z jednostki karnej w Sanoku próbuje uciec na Zachód, ale na granicy łapią go Czesi. I to pewnie najszczęśliwszy dzień w jego życiu. Zamiast zwykłym Janem Rulewski, Johnem czy Johannem zostanie sławnym Janem Rulewskim z Solidarności.
Jan Rulewski, rocznik 1944. W okupacyjnym, niemieckim akcie urodzenia wpisano go jako Johanna. Ojciec był murarzem, a matka „przy mężu”; dorabiała szyciem. Ciężko im było. Mieszkanie mieli bardzo ciasne – pokój z kuchnią. Wychowanie trojga dzieci było wielkim wyzwaniem. Janek musiał pracować od dzieciństwa. Razem z matką zatrudnili się do porannego roznoszenia mleka. Wstawali o czwartej rano, zabierali pełne butelki z mleczarni przy ulicy Nowodworskiej i zanosili ludziom pod drzwi. Ojciec zbudował rozklekotany wózek aby załadować butelki z mlekiem. Ciężka to była praca – bieganina od domu do domu, od klatki do klatki, po schodach. Do godziny siódmej musieli obrobić rejon. Zarobki były marne. Częste były reklamacje związane z zabieraniem mleka spod drzwi.
Szwederowo – ni to wieś, ni miasteczko
Szwederowo, dzielnica Bydgoszczy. Ale jakże inna! Przed i długo po II wojnie była swoistą enklawą tuż nad samym centrum miasta. Ni to wieś, ni miasteczko. Pełna swoistego folkloru i zapóźnienia cywilizacyjnego. Dzielnica ludzi charakternych, krnąbrnych i patriotycznych. Ludzi, którzy brali udział w wydarzeniach 3 września 1939 roku i ponieśli ogrom ofiar podczas okupacji hitlerowskiej. Każdego roku organizowane są uroczystości ku czci 21 zamordowanych mieszkańców w pokłosiu tamtych wydarzeń. A także w rocznicę spalenia zagłuszarki na Wzgórzu Dąbrowskiego. kliknij aby przejść do artykułu