Czy rozbudowa spalarni odpadów niebezpiecznych w Bydgoszczy jest konieczna?

Problem unicestwiania odpadów narasta niebywale. Zachłanność ludzka w ujarzmianiu przyrody jest niesłychana. Uczeni i nie tylko uczeni sygnalizują wręcz katastrofę ekologiczną na świecie. Symptomy już widzimy. Zanieczyszczenie atmosfery wzrasta gwałtownie, zmienia się klimat, zaczyna brakować na Ziemi miejsca dla zwierząt, owadów, ryb i dla całej flory.

W naszym mieście działa dotychczas jedna spalarnia niebezpiecznych odpadów; mieści się na terenie pozachemowskim. Jest też jedyną w województwie. Właścicielem jej jest firma Eneris Proeco spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Jest częścią Grupy Eneris – firmy o polskim kapitale. Eneris zajmuje się gospodarką odpadami w całej Polsce.

Obecna spalarnia posiada wydajność 10,5 tysięcy ton odpadów na rok. To maksymalna zdolność przetwórcza i na taką posiada zezwolenie od służb wojewody. To zaczyna być za mało. Już teraz, w czasach pandemii, firma odbiera codziennie odpady szpitalne z całego województwa. Dwa lata temu wystarczał odbiór co drugi dzień. Do tego rośnie pula odpadów niebezpiecznych pochodząca z różnych firm. Tempo rośnie – około 30% rocznie. Ponadto Eneris odbiera porzucane odpady po lasach, łąkach. Tego nikt inny w województwie nie odbierze. Bez przerwy są tego rodzaju „akcje”.

Odpady niebezpieczne to nie tylko odpady szpitalne. Od studiowania ich wykazu aż głowa boli. Przytoczymy kilka z nich: wybuchowe, łatwopalne, drażniące, rakotwórcze, toksyczne, eternit itp. To wszystko my Polacy produkujemy i gdzieś trzeba to unicestwić.

I tu pojawia się problem. Mało kto chce mieć takiego lokatora blisko siebie. Można to zrozumieć. Lepiej mieć perfumerię obok. Tylko nie rozumiemy dlaczego jeden chce rzucić budowę spalarni na drugiego i mieć święty spokój. To chowanie głowy w piasek. Musimy przecież zaakceptować taką inwestycję. My bydgoszczanie nie możemy „eksportować’ spalarnię do gmin ościennych bo przecież to my jesteśmy głównymi „producentami” odpadów. Już widzimy jakież to piekło by się rozpętało w tych rolniczych gminach. Np. w gminie Dobrcz kurniki, żniwa rozlewanie gnojowicy przeszkadzają a co dopiero spalarnia.

W obecnej spalarni prowadzony jest stały monitoring emisji zanieczyszczeń, który natychmiast jest transmitowany do odpowiednich służb państwowych. Sprawdzaliśmy ten fakt. We wszystkich wskaźnikach nie ma żadnych przekroczeń, ba, daleko jest do dozwolonych prawem emisji szkodliwych substancji. Tak samo będzie po wybudowaniu nowej spalarni, która zostanie nowoczesna instalacją gwarantującą szczelność procesów technologicznych. Inwestor musi wyłożyć na ten cel ponad 100 milionów złotych. I to własnych. To kolosalna suma. Tylko się cieszyć, że będą usuwane niebezpieczne odpady i ktoś chętny wykłada pieniądze.

Tereny po Zachemie wydają się być idealne na tego rodzaju inwestycję. Chcemy nadmienić, że energia ze spalania odpadów jest przetwarzana na energię cieplną oraz na prąd; zasilają one sąsiednie przedsiębiorstwa.

Przeciwnicy tej inwestycji nie dają żadnej alternatywy. Używają bardzo populistycznego straszaka. Straszą także transportem tych odpadów a zapominają, że po Bydgoszczy krążą cysterny z paliwami, które dzień w dzień dostarczają je do stacji paliw. 20 ton benzyny to jest dopiero ruchoma beczka prochu! To jakoś im nie przeszkadza i sami jeżdżą samochodami bez przerwy i zanieczyszczają otoczenie. Bardzo wybiórcza to argumentacja.

Informujemy, że w świetle światowych danych to właśnie silniki spalinowe (głównie w autach i samolotach) są największym emitentem zanieczyszczeń atmosfery. Wytwarzają one 65% ich wszystkich. Pobierają tlen z atmosfery a wydzielają spaliny i ciepło. Ot interes dla nas wszystkich! W Bydgoszczy i okolicach zarejestrowanych jest blisko pół miliona pojazdów; we wielu rodzinach (szczególnie zamieszkałych pod miastem) są dwa – trzy auta. Trują wszyscy na potęgę.

Dyrektywa władz Unii Europejskiej mówi, że do roku 2035 należy zlikwidować silniki spalinowe w pojazdach samochodowych. To tuż, tuż. I na tym należy skupić uwagę a nie na spalarni odpadów, która jest pod pełną kontrolą.

Przypominamy przeciwnikom spalarni, że onego czasu stary Zachem stanowił ogromne zagrożenie dla bydgoszczan. Chlor i inne! Dziś tych instalacji nie ma; ale jak były to nikt nie protestował. Jeszcze niedawno wrogiem publicznym nr 1 była budowa spalarni odpadów bytowych realizowanej na terenie byłego Zachemu przez firmę Pro Natura. I co? – została wybudowana i doskonale działa.

W szczególnej sytuacji jest pani radna Grażyna Szabelska, główna orędowniczka w sprawie niedopuszczenia realizacji tej inwestycji. Jej doświadczenie zawodowe oraz wykształcenie są bardzo odległe od spraw technicznych. Od pewnego czasu wojewoda zatrudnił ją na stanowisku swego pełnomocnika ds. rodziny. I lepiej jakby w pełni zaangażowała się w tą działalność. Dziś protestuje przeciwko budowie i podważa wiarygodność działania służb ochrony środowiska, które podlegają …wojewodzie! Kwadratura koła.

Protesty przeciwników opierają się na zasadzie NIE BO NIE. To droga do nikąd. Ilość odpadów wzrasta niemożebnie i trzeba je utylizować. Albo pozamykać szpitale i zakłady przemysłowe, a odpady w lasach pozostawić naturze.

Dlatego uważamy, że budowa nowej spalarni jest konieczna!

Aleksander Deja – przewodniczący Rady Osiedla Szwederowo
Roman Sidorkiewicz – zastępca przewodniczącego